No to wreszcie się udało. Z nie małymi problemami jak to u mnie, ale polatałem (w dosłownym tego słowa znaczeniu) Diavelem. Problemy jak zwykle, ktoś mnie po drodze zlał, nie oddzwonił, nie przytulił i nie wylizał jako klienta. Nie wytrzymałem bo chodzi o Ducati a nie o HD i zadzwoniłem najwyżej jak się dało ze skargą. Trafiłem akurat na nowego dyrektora sprzedaży, który przeszedł z pewnej dresiarskiej niemieckobawarskiej korporacji samochodowej z założeniem poprawy jakości obsługi klientów w jakże zapyziałej, peerelowsko myślącej branży motocyklowej. Dzwonili, załatwiali coraz to bardziej pasujący mi termin, ochom i achom nie było końca. Wreszcie dziś, nastąpiła kulminacja – jazda testowa. Wypełniłem formularze, w których zobowiązałem się, że oddam dom i psa jak rozwalę Diavela i po krótkiej instrukcji wyjechałem na miacho. Podstawą szkolenia przed lotem była funkcja redukcji mocy. Wiedziałem, którym przyciskiem w którą stronę machać, żeby z jakże skromnych 100 KM przełączyć się na 162 KM. Po ciasnych kilku skrzyżowaniach wyjechałem na obwodnicę stolycy. Najpierw ogień na opcji dla emerytów. No niby jedzie, może i fajnie, ale żeby rwało papę z dachu to nie powiem. Po kilometrze stwierdziłem, że opcja sport jest pewnie nieco lepsza więc ruch kciukiem, nastawiam 162 i kicha, no 2% lepiej. Może mam ręczny zaciągnięty, może jeden gar nie działa, no nie wiem co jest grane.
W tym miejscu informacja dla wszystkich testerów (żebyście nie tracili czasu). Procedura jest następująca: ruch kciukiem, przytrzymać, zdjąć gaz i dopiero odkręcić. Odstępstwo powoduje nie przełączenie się w inny tryb. Za to jak już ma się w ręku te 162 oszalałych, zidiociałych, niespełna rozumu koni, to niech to jasna cholera. Jaki ten sprzęt ma wypierd, to jak żyje na czymś tak szalonym nie siedziałem. 200 kilogramów, połączenie cruisera z napędem i prędkość światła po kilkuset metrach, można popuścić w gacie. W najostrzejszym trybie kontrola trakcji nawet na prostej autostradowej ma tyle roboty, że jej współczuje. Kondlencje należą się przy tym tylnej oponie, która przy tak agresywnym sprzęcie wytrzymuje zapewne od tankowania do tankowania. Że używając słów redaktorków z gazetek, „motocykl sprawnie hamuje i skręca. Ochoczo rwie się do przodu, z jedynym w swoim rodzaju pomrukiem”.
Tak naprawdę zapier…a i ryczy przy tym jak wściekły obdzierany ze skóry, sam skręca i hamuje, chyba za pośrednictwem połączeń neuronowych z mózgiem kierowcy. Chcę go mieć!!
Jak mi przestały drżeć nogi i ręce, jak odsiedziałem chwilę na krawężniku, to po bliższych oględzinach stwierdzam, że Włosi są cudowni. Wygląd extra, trakcja 10x extra, dusza diabła a wykonanie …. Trochę plastiki nie pasują do siebie, przełączniki jak w chińskim skuterku ale co tam, to nie istotne szczegóły. Jak się doczytają to, dzięki za tę chwilę radości i popuszczenie w gacie dla Liberty Motors.
Nie będę dziś spał w nocy.